22-08-2020 08:17
Meczycho w Skrzyszowie. LUKS 4:4 Wisła Szczucin
fot.: Henryk Świerczek

8 bramek, 3 czerwone kartki, 2 rzuty karne, niezliczone słupki, poprzeczki i żółte kartki. Jeśli ktoś chciał się zrelaksować przed finałem Ligi Europy i przyszedł zobaczyć spotkanie w Skrzyszowie pomiędzy LUKS-em a Wisłą Szczucin, to podjął świetną decyzję. Niezwykle emocjonujący mecz zakończył się wynikiem 4:4, a piłkarze obu drużyn mogą mieć ambiwalentne uczucia po ostatnim gwizdku sędziego.

 

Nietypowo, bo w piątek rozpoczęła się 4. kolejka ligi okręgowej. Obu drużynom udało się porozumieć, uzyskali zgodę władz i równo o godzinie 18 rozbrzmiał gwizdek sędziego Bartłomieja Stepka. Na piłkarzy o tej porze czekała wysoka temperatura, słońce dokuczające głównie zawodnikom Skrzyszowa (przydałyby im się w pierwszej połowie czapki z daszkiem) i spora liczba kibiców zgromadzona wokół boiska.

Faworytem tego spotkania był LUKS Skrzyszów. Beniaminek rozgrywek świetnie wszedł w sezon, 2 razy zwyciężając i raz remisując. Znacznie poniżej oczekiwań i potencjału zaprezentowała się do tej pory Wisła Szczucin, która zaliczyła hattrick: wygrana, remis, porażka. Przedmeczowe oczekiwania szybko się potwierdziły. Grę prowadził LUKS, choć pierwszą groźną okazję stworzyli goście. Dobre dośrodkowanie z prawej strony próbował wykorzystać strzałem głową z kilku metrów Wołoszyn, piłkę zdołał odbić bramkarz gospodarzy Kamil Bochman, do niej dopadł niepilnowany gracz Wisły, ale z kilku metrów fatalnie skiksował, nie trafiając do pustej bramki.

Skrzyszów coraz mocniej zarysowywał swoją przewagę. Wiślacy uciekali się do fauli, co przełożyło się na rzuty wolne dla LUKSu tuż przed polem karnym Grzegorza Irli. Niebezpiecznie strzelali zawodnicy Skrzyszowa, a szczególnie dużo problemów bramkarzowi Wisły sprawiło uderzenie Dominika Gorczycy, ale golkiper szczucinian był na posterunku. Szczęście sprzyjało mu również w sytuacjach podbramkowych, na przykład wtedy, gdy powstrzymał strzał z bliska Dominika Świerczka.

Goście ograniczyli się do gry z kontry i po jednej z nich w 30. minucie padł gol. Nieporozumienie w defensywie skrzyszowian próbował wykorzystać Patryjak, z piłką mija się Bochman, wpadającą do siatki piłkę wybija z linii bramkowej Krużel, ale przy okazji interwencji bramkarz gospodarzy taranuje zawodnika Wisły, a sędzia wskazuje na wapno. Do piłki podszedł Kamil Dynak i pewnym strzałem dał swojej drużynie prowadzenie.

Jak ta bramka rozjuszyła gospodarzy! To, że LUKS zgniótł gości w ostatnich minutach pierwszej połowy, to nic nie powiedzieć. Oni ich zjedli, przeżuli, połknęli i wypluli resztki. Walec ruszył w 39. minucie, gdy Kozioł uderzył z dystansu w słupek. Piłka nie opuściła jednak strefy obronnej gości, futbolówkę przejął Mądel i uderzył ją nie do obrony, obijając przy tym oba słupki bramki Irli.

Kilka minut później fatalnie we własnym polu karnym zachował się Dernoga, faulując zawodnika ze Skrzyszowa. Do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł Jarosław Stańczyk i kapitan gospodarzy wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Dzieła zniszczenia skrzyszowianie dopełnili tuż przed przerwą, kiedy w poprzeczkę huknął Gorczyca, do dobitki najszybciej dopadł Mądel i do przerwy piłkarze obu drużyn schodzili przy wyniki 3:1.

 

Mecz w pierwszej połowie wyglądał tak, jakby na sparing umówiły się drużyna z A klasy i z IV ligi. Wisła Szczucin, poza okazją w 7. minucie i sytuacją z rzutem karnym, niewiele miała do pokazania. LUKS Skrzyszów natomiast był napakowany jak kabanos, zwłaszcza swoją siłę pokazał w końcówce pierwszej części gry, choć dominował w przekroju całej połowy. Co stało się w przerwie, tego nie wie nikt.

Co prawda Wisła nie rzuciła się do szaleńczych ataków, ale i opadł animusz piłkarzy ze Skrzyszowa. Być może zadowolili się wynikiem i uznali, że tak grająca Wisła w niczym im nie zagrozi. Dalej atakowali gospodarze, ale ich strzały albo nie były celne, albo zatrzymywał je Grzegorz Irla. Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić i ten truizm spełnił się szybko.

W 64. minucie niegroźny strzał z dystansu zawodnika Wisły Szczucin wypluł przed siebie Kamil Bochman, a przy dobitce bezbłędny był Patryjak i tym samym podłączył Wisłę do prądu. Goście jakby złapali wiatr w żagle, zaczęli atakować, a w szeregach skrzyszowian zapanowała lekka konsternacja. Kilkanaście minut później przed własnym polem karnym faulował Krużel, do piłki podszedł Kamil Dynak i kapitalnym strzałem w okienko dał remis gościom.

3:3 w 80. minucie, sprawa wyniku otwarta, nowe siły w szeregach gości i lekki popłoch w ekipie gospodarzy. Nawet lekkie ochłodzenie, zanik słońca nie obniżyły temperatury na boisku, ale o to zadbali nie tylko piłkarze.

2 minuty później było 3:4, a gospodarzy skarcił Krupa, który wykorzystał świetne zgranie głową w polu karnym i silnym strzałem nie dał szans bramkarzowi LUKS-u. Podłamani piłkarze gospodarzy? Koniec emocji? Z 3-1 na 3-4? Nic z tego.

Nosa miał trener skrzyszowian, który Bartłomiejowi Krużlowi nakazał przejść z pozycji stopera na „10”. Już kilka minut później Krużel wykorzystał dośrodkowanie z prawej strony, wygrał pozycję z obrońcą, przeskoczył go i precyzyjnym strzałem głową pokonał Grzegorza Irlę. 4-4!

Jednak nie tylko strzelcy bramek zostali zapisani w protokole meczowym. Przez cały mecz piłkarze obu drużyn nie odpuszczali sobie, przekraczając niejednokrotnie przepisy i agresywnie atakując rywali. Sędzia spotkania nie potrafił dostatecznie utemperować zawodników i trzymać ręki na pulsie. Zapalnikiem stała się sytuacja przy linii bocznej, kiedy Podlasiewicz wyciął równo z trawą Dernogę, a później obaj panowie mocno starli się, wdając przy tym w pyskówkę. Zrobiło się nerwowo, a obaj piłkarze zostali ukarani czerwonymi kartkami. Wiemy już, że Wisła Szczucin będzie się odwoływać od tej decyzji w związku. Jeszcze jedno wykluczenie miało miejsce za dwie żółte kartki, a jego beneficjentem był Trójniak. Do szatni powinien zejść także Kamil Dynak za dwa żółtka, ale sędzia…nie wyrzucił go z boiska. Na szczęście była to końcówka meczu i ta sytuacja nie miała wpływu na przebieg gry, ale sędzia ewidentnie się pogubił. Młody arbiter miał pecha, bo przytrafiło mu się trudne do sędziowania spotkanie, nie podołał, ale miejmy nadzieję, że nie załamie się tym niepowodzeniem, tylko weźmie się w garść i wyciągnie naukę z tej trudnej lekcji.

Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się takiego spotkania. Poziom emocji był niewiarygodny i jeśli chodzi o tę warstwę, to zdecydowanie godny finału LE. A przypomnę tylko, że mówimy o meczu, w którym środkowy obrońca przewrotką strzela gola na 3:2. Nie wiadomo teraz tylko, co mogą myśleć zawodnicy i trenerzy obu ekip. Skrzyszowa – bo mieli Wisłę na łopatkach i powinni dowieźć wygraną, a uratowali remis w końcówce meczu. Szczucina – bo z wyniku 3:1 doprowadzili do 3:4, ale w ostatnich minutach stracili 3 punkty. Jakby to powiedział sir Alex Ferguson – football, bloody hell!

LUKS Skrzyszów 4:4 Wisła Szczucin

LUKS: Mądel 39', Stańczyk (k) 43', Mądel 45+2', Krużel 87'

Wisła Szczucin: Dynak (k) 30', Patryjak 64', Dynak 79', Krupa 82'

GA
Komentarze