30-09-2020 18:20
Paweł Pąk (Ava Grądy): Po prostu cieszę się grą
Podobne tematy:

Udało się nam namówić na rozmowę gościa z największą klatą na tarnowskich boiskach. Lewy obrońca, który lepiej wyrzuca z autu niż dośrodkowuje w pole karne. Przy tym dobry duch szatni, pozytywnie nastawiony do życia i pełen energii. Paweł Pąk (Ava Grądy, A klasa Żabno) opowiada w rozmowie z nami o piłce, o pasji do sportu, o pracy w szkole i na siłowni. Zapraszamy!

 

***

Nie sprawdzaliśmy tego, ale możemy zaryzykować tezę, że jesteś najstarszym debiutantem w lidze!

Szczerze, nigdy nie myślałem o moim graniu w ten sposób. Zauważyłem, że jestem najstarszy w klubie, drugi po mnie chłopak w drużynie jest 2 czy 3 lata młodszy. Zawsze miałem predyspozycje do uprawiania sportu – wytrzymałość, szybkość, siła. Kurczę, mega fun mam, że mogę pograć z młodszymi chłopakami i spróbować z nimi sił na boisku.

Rozumiem, że nie grałeś wcześniej w piłkę, nawet na poziomie juniorów czy trampkarzy?

Nie, nie. Gdzieś tam za gówniarza jakieś granie na hali, ale to żaden klub, po prostu zwykłe kopanie ze znajomymi. Granie na hali mnie nie wyrobiło (śmiech). Nigdy nie byłem technicznym typem. Dla mnie to super zabawa, bo zaczynam 38. rok życia, niedawno obchodziłem 37 urodziny, a grać zacząłem w tamtym roku.

Skąd w ogóle pomysł na rozpoczęcie grania w takim wieku i czemu Ava Grądy?

Mieszkałem w Szczucinie jakiś czas temu, tam zapisałem się do Ochotniczej Straży Pożarnej i mieliśmy wynajętą halę na potrzeby strażaków – jakieś wzmacnianie się, generalnie dbanie o stan fizyczny. Graliśmy tam w piłkę, między innymi z Darkiem Wroną. Powiedział, że mogę się nadać do ligi, że mógłbym się przydać w drużynie, że potrzebują takiego wybieganego i mocnego kondycyjnie zawodnika. Dałem się namówić, byłem na kilku treningach i spodobałem się trenerowi na tyle, że zostałem w Avie. Byłem na początku przewidywany jako poszerzenie głębi składu, ale jak już raz wszedłem do podstawowego składu, to tak w sumie gram do teraz.

Miejsca w składzie nie oddałeś.

No nie. Przyszedł nowy trener i też widzi mnie w wyjściowej jedenastce. Jak się chodzi na treningi to można liczyć na to, że się będzie grało. Trzeba pamiętać, że ten sport, ta piłka na poziomie A klasy to tylko dodatek do życia, pasja, ale podstawową rzeczą jest zarobić pieniądze i nie każdy ma możliwość uczestniczenia w treningach.

Czy ta Twoja lewonożność…

Tak, to jest ułomność! (śmiech)

Myślisz, że pomogła Ci się przebić do podstawowego składu? Z obsadą lewej obrony trenerzy mają zawsze problem.

Tak, myślę, że tak. Trener na lewej stronie boiska widzi piłkarzy lewonożnych i dzięki temu, że operuję lewą nogą to łatwiej mi było wejść do składu. Gdybym był prawonożny, to pewnie byłoby znacznie trudniej, bo koledzy z drużyny technicznie są na pewno lepsi. Natomiast moimi atutami są wytrzymałość, wybieganie i kondycja i tymi cechami akurat na lewej obronie mogę maskować mankamenty techniczne.

Choć wiemy, że ostatnio pierwszy raz zagrałeś wyżej, na lewej pomocy. Twoje wrażenia?

MEGA. Bardzo mi się tam spodobało. W obronie nie można sobie pozwolić na błąd, bo jedna pomyłka może prowadzić do straty gola. Na pomocy, nawet jeśli popełnię błąd, to zawsze są koledzy ze środka pola no i obrońcy za moimi plecami, więc asekuracja jest mocna. Poza tym można się bardziej wykazać, w mojej ocenie jest więcej miejsca. Jestem takim typem zawodnika, który woli piłkę gonić niż mieć ją przy nodze, więc jeśli mogę ją sobie wypuścić i spróbować w ten sposób minąć rywala, to ta lewa pomoc w ostatnim meczu była dla mnie super. Poza tym po tych meczach na obronie nabrałem nawyku, żeby wracać do defensywy i w ostatnim meczu mocno pracowałem z tyłu. Wydaje mi się, że trenerowi się to podoba, jeśli zawodnik walczy o piłkę, a ja akurat mam na tyle siły, żeby potem szarpnąć do przodu i pracować na całej długości boiska. Oczywiście nie cały mecz, choć do 80 minuty czułem się w porządku. Później nogi trochę odmawiały posłuszeństwa. Tym bardziej, że ostatni miesiąc praktycznie nie trenowałem, leczyłem kontuzję i troszkę odzwyczaiłem się od biegania. Podsumowując, lewa pomoc bardzo mi się podoba i mam nadzieję, że trener będzie to czytał! (śmiech)

Powiedzmy od razu, że waszym trenerem jest Włoch, Salvatore Sazio. Czy w swojej pracy jest typowym przedstawicielem tej włoskiej myśli szkoleniowej, dużo taktyki, catenaccio?

Tak, trener jest zwariowany na punkcie piłki, poza tym przebija się jego mentalność! Sędziowie pokazali mu już kilka kartek, więc to pokazuje jego zaangażowanie w mecz. Trener Sazio jest w Avie Grądy od tego sezonu, ale myślę, że już potrafiliśmy pokazać w dotychczasowych spotkaniach jego pomysł na grę.

Właśnie, czego można spodziewać się po Avie Grądy? Przed sezonem w prywatnych rozmowach raczej zebraliśmy informacje, że będziecie raczej drużyną środka tabeli, a tymczasem jesteście w samym jej czubie.

Wiesz co, nie jestem z Grąd, ale czuję, że gdybyśmy awansowali, to dla tej miejscowości było super. Jest jakaś presja, wszyscy ambitnie podchodzą do tego projektu, jest motywacja. Trzeba grać i zdobywać w każdym meczu 3 punkty, my też wychodzimy na boisko nie po to, żeby po 90 minutach zejść ze spuszczonymi głowami.

Tak, po tej kolejce jesteście na 2 miejscu ze stratą 3 oczek do Jastrząbki, ale ta ma jeden mecz rozegrany mniej.

Zgadza się. Choć w następnej kolejce Nowa Jastrząbka mierzyć się będzie z będącym na trzecim miejscu Szarwarkiem, a my pojedziemy do Mędrzechowa. Tam ktoś na pewno zgubi punkty, a my musimy się spiąć i wygrać swoje spotkanie, by pozostać w walce o mistrzostwo A klasy.

Przejdźmy do Twojej prywatnej sfery życia. Uczysz wychowania fizycznego. Pracowałeś w szkole podstawowej, teraz w szkole ponadpodstawowej. Lubisz pracę z dziećmi i młodzieżą?

Mega. Jak mogę odpowiedzieć krótko to wystarczy to jedno słowo. Mega. Natomiast tak jak myślę, że są księża z powołania, lekarze z powołania, strażacy z powołania to uważam, że mogę o sobie powiedzieć, że jestem nauczycielem z powołania. Cenię sobie bardzo kontakt z uczniami, stawiam to sobie wyżej nawet od wbijania im do głowy dwutaktu czy czegoś takiego. Teraz uczę w technikum, tam są prawie sami kolesie w miarę sfokusowani na sport. Wielu z nich gra w piłkę, część trenuje lekkoatletykę czy koszykówkę. Lubią sport i nie trzeba ich do niczego namawiać, bo sami z siebie wykonują wszystkie ćwiczenia, natomiast drugą część po prostu zachęcam i oni też coś robią i to też jest fajne. Dogadywałem się z dzieciakami w podstawówce, dogaduję się z tymi starszymi. Rewelacja.

Jesteś też trenerem personalnym. Skąd ta pasja do sportu u Ciebie?

Zaczęło się jak miałem 7-8 lat. W mojej miejscowości rodzinnej była sekcja piłki nożnej Janowianka Janów Lubelski. Tam chyba najwyżej byli w 4 lidze. Druga sekcja to były zapasy. Jak każdy grałem w piłkę, ale nie byłem utalentowany w tym kierunku i spróbowałem zapasów. Okazało się, że jak na swój wiek jestem silny, potrafiłem walczyć ze starszymi od siebie. Zdarzyło się nawet połamać chłopaka na zawodach, kimś rzucać jak workiem ziemniaków (śmiech). Korzystałem z tej siły i wytrzymałości, które chyba dostałem w genach od ojca. Nie byłem mega techniczny, ale opanowałem do perfekcji dwa rzuty i tym zdobywałem tytuły mistrza Polski. Gdybym poszedł w tą stronę, miał bardziej poukładane w głowie, a nie młodość hulaj dusza, to myślę, że miałbym szansę coś osiągnąć, bo naprawdę wygrywałem z zawodnikami, którzy później reprezentowali nasz kraj na zawodach. Potoczyło się to jednak tak, a nie inaczej. Nie żałuję, bo nauczyłem się takiego kieratu, sportowego stylu życia i strasznie mi się to spodobało.

A później?

Byłem w klasie sportowej, poszedłem na studia na Wychowanie Fizyczne. Skorzystałem z tego, zostałem nauczycielem, pracuję w zawodzie. Nie od razu tak było, bo posadę w szkole bardzo trudno było dostać. Trzeba było mieć te znane wszystkim znajomości, kogoś w dyrekcji. W międzyczasie odłożyłem troszkę pieniążków i postanowiłem, że zrobię uprawnienia trenera personalnego. Jak trenowałem zapasy, to zostałem od razu wysłany na siłownię, bo oczywiście zawodnik sportów siłowych musi być silny i gdzieś tę siłę zrobić. Spodobało mi się, uwielbiałem i uwielbiam być na siłowni. Dlatego postanowiłem zweryfikować praktykę na siłowni z wiedzą teoretyczną, dowiedzieć się czegoś od profesjonalistów. Dużo rzeczy podpatrzyłem i nauczyłem się, eksperymentowałem i wyrobiłem sobie swoją filozofię treningu, którą przekazuję podopiecznym.

Bardzo lubisz pracę z ludźmi – nie tylko w szkole, ale też z dorosłymi na siłowni. Masz pod swoją opieką tylko początkujących, czy również tych bardziej zaawansowanych?

Przede wszystkim początkujących. Pracuję w Xtreme Gym w Dąbrowie Tarnowskiej i nie ma co ukrywać, to nie jest ogromne środowisko ludzi profesjonalnie trenujących, choć współpracuję z dwoma-trzema osobami, które są bardziej zaawansowane i umawiamy się co jakiś czas, żeby skontrolować postępy i pokazać nowe ćwiczenia. Natomiast myślę, że dużo osób potrzebuje jakiegoś bodźca, motywacji. Na pewno wydane pieniążki są taką motywacją. Głównie są to panie, szczególnie w sezonie zimowym. Tak jak wspomniałeś – bardzo lubię pracę z ludźmi. Jak są chętni do pracy ze mną – super. Jak nie ma, to nie jest super, ale czekam, aż przyjdą i będzie super (śmiech).

Twoja praca na siłowni to nie tylko podnoszenie ciężarów i treningi na maszynach, ale też sala fitness. Na facebookowym profilu Master's Gym furorę robi filmik z Tobą w roli głównej. Jest piątek, godzina 19 czy 20, prawie październik, ciemno za oknem, a Paweł wygląda jakby wypił litra RedBulla, popił go kawą i zapodał sobie solidną dawkę przedtreningówki. Skąd ta energia u Ciebie? Czy to nie jest tak, że ci ludzie wyzwalają u Ciebie taką siłę i dają Ci powera?

Tak, tak. Generalnie jestem osobą pełną życia. Bardzo dużo dają mi wszyscy, którzy przychodzą na moje zajęcia, choć chyba muszę też nieskromnie powiedzieć, że w jakiejś niedużej części jest to też profesjonalizm. Wiesz, ludzie płacą za te zajęcia, nie jestem tam charytatywnie. Dlatego chcę, żeby oni się dobrze bawili, żeby się zmęczyli. Pracują, mają problemy i stresy, ale przychodzą na salę o tym zapomnieć i wydaje mi się, że warto i że to działa. Taką „fitnesiarą” jestem od niedawna, pierwsze zajęcia prowadziłem w lutym. Na początku taki żywiołowy nie byłem, ale z czasem starałem się w swojej pracy szukać nowych bodźców i zobaczyłem, że im bardziej ja jestem nakręcony, to ludzie tym mocniej angażują się w treningi. Mega fun mam z tego, mega dużo energii. Wychodzę oczywiście wytyrany z salki, ale taka praca daje dużo satysfakcji i spełnienia.

Właśnie, znamy się jakiś czas, ale jeszcze nie widziałem Cię bez uśmiechu na twarzy. To też jest cecha którą nabyłeś w pracy w szkole czy na siłowni, czy raczej to cecha wrodzona?

To akurat od zawsze. Mam pięcioro rodzeństwa i każde z nas jest takie. Pozytywni. Zawsze się o nas mówiło „o, to te walnięte Pąki” (śmiech).

Paweł, krótkie pytania, wracamy do piłki. Idol piłkarski? Czyżby Roberto Carlos?

Nie, wiesz co, raczej nie mam idoli. Jaram się filmikami, jest pełno kompilacji. Na przykład jak patrzę na interwencje Boruca z tym specyficznym podkładem muzycznym, to kurna zawsze gdzieś mi się łza zakręci. Cenię Fabiańskiego. Kiedyś kolega mieszkający w Walii leciał z nim samolotem, podszedł do niego na lotnisku, normalnie pogadali, pośmiali się, nie grał szefa. Szanowałem Dudka za czasów gry w Liverpoolu. Lewandowski, jasne.

MAM! Mam idola! Pamiętasz, w kadrze Holandii był Rijkaard, van Basten i Ruud Gullit. To ja zawsze byłem Gullitem! (śmiech) Jak byliśmy mali, to były takie naklejki z wizerunkami piłkarzy. No i ja zawsze sobie na czoło naklejałem tego Gullita i byłem Gullitem. Nawet jak się bawiliśmy w Małysza to zawsze byłem Ruud Gullit! (śmiech)

A teraz masz czas, żeby siąść sobie przed telewizorem z piwkiem i włączyć sobie mecz?

Teraz już nie bardzo. Kiedyś, jak mieszkałem w rodzinnej miejscowości, to szło się oczywiście do barów na mecze. Odkąd mam rodzinę i poszedłem w rozwój osobisty i zawodowy, to ta piłka odeszła na dalszy plan. Z emocji piłkarskich jara mnie gra w Avie Grądy, szczerze przeżywam każdy mecz. Jara mnie ta rywalizacja, zabawa. Dokończę o tym Lewandowskim. Bardzo mi imponuje, że potrafił się tak oddać piłce. To samo powtarzam swoim podopiecznym – jak osiągniecie systematyczność i zaangażowanie, to wtedy będziecie mogli zauważyć efekty.

Powiedz jeszcze jedną rzecz. A klasa nie kojarzy się z technicznym graniem, raczej dużo rąbanki. Nie boisz się o swoje zdrowie?

Troszkę tak. Co jakiś czas kończę ze spuchniętą kostką, rozharataną nogą, a ja przecież zarabiam, jakkolwiek to brzmi, swoim ciałem – nogami, rękami, potrzebuję ich w szkole i na siłowni. Kurczę, ale ten dreszczyk emocji jest silniejszy niż strach i nie mogę się powstrzymać. Dlatego też myślę, że ci wszyscy faceci dlatego przychodzą co weekend na mecz, bo chcą poczuć adrenalinę, radość po strzeleniu bramki. To nas napędza do życia, to jest naszą radością i dlatego tak bardzo lubię grać, choćby i w A klasie.

GA
Komentarze

  • 3 lat temu Ava

    Paweł jesteś moim bohaterem ❤️

  • 3 lat temu Szewcu

    Pawełek powodzonka i wszystkiego dobrego, jesteś prze pozytywny gość i tak trzymaj ;)

  • 3 lat temu Reniek

    Znam tego gościa od dziecka i teraz będę go męczyć o autograf :D ps. Dla tych co Pawła nie znają opiszę go tak : jest to gość, który wybiegnie w pełnym osprzęcie na samą górę stoku narciarskiego przed orczykiem :D

  • 3 lat temu LNX

    Patrick Swayze w malysza 😂😂

  • 3 lat temu Przyborowiak spod lasu

    Paweł spoko gościu! Wesoły, rozśpiewany, konkretny, gadatliwy :) Nic do zarzucenia! Powodzenia Paweł!