08-08-2020 23:09
Srogie lanie w Szynwałdzie
Podobne tematy:
fot.: Aleksandra Florczak

Redakcja Małogolskiej wybrała się do Szynwałdu, aby na własne oczy przekonać się, czego można spodziewać się po miejscowym LKS. W gościnę przyjechali piłkarze Zorzy Zaczarnie i trzeba przyznać, że nie była to dla nich miła wizyta. Spotkanie zakończyło się wynikiem 4:0 dla Szynwałdu, a wszystkie gole gospodarze strzelili w drugiej połowie.

 

Szynwałd był spragniony ligowego grania. Przypomnijmy, że zainaugurowali oni sezon 2020/2021 tydzień później niż reszta stawki, wobec czego ich forma była pewną niewiadomą. Zapełnione były wszystkie miejsca parkingowe, a spora część kibiców przyszła przecież na stadion spacerkiem.


Jeszcze nie wszyscy zdołali wygodnie usadowić się na krzesełkach, a sędzia wskazał już na wapno po faulu na zawodniku Zorzy. Jedenastkę w pięknym stylu wybronił jednak bramkarz LKS Szynwałd Szymon Wzorek.

Wydawało się, że jest to początek świetnego widowiska. Niestety, nic bardziej mylnego. Niewiele było sytuacji podbramkowych, gra toczyła się w środku pola. Wyróżnić można chyba vis a vis Szymona Wzorka, czyli bramkarza Zorzy, który bardzo dobrze czytał grę i wybiegał do prostopadłych piłek, przerywając potencjalne zagrożenie ze strony gospodarzy. Raz miał też furę szczęścia, kiedy po dośrodkowaniu prawego obrońcy Szynwałdu jeden z defensorów Zorzy tak niefortunnie wybijał piłkę, że ta trafiła w spojenie bramki, ale ostatecznie gola z tego nie było.

 

0-0 do przerwy, nudne granie, z emocjami przy obronionym karnym i nieomal samobójczym trafieniu. Nie wiem co stało się w przerwie, ale od początku drugiej połowy piłkarze Szynwałdu wyszli napakowani jak kabanosy, jakby każdy zażył garść witamin i popił trzema puszkami energetyków.

 

Zaczęło się od strzału Glińskiego z rzutu wolnego, który obił słupek bramki Zorzy, piłka wyszła w boisko i do dobitki złożył się jeden z zawodników Szynwałdu, obronił ją bramkarz, a druga dobitka została wybita sprzed bramki. Pomyślałem wtedy „oho, coś się kroi”.

Faktycznie, chwilę później znowu spróbował Gliński, ale tym razem z ostrego kąta strzelił ponad bramką. Pierwszego gola udało się strzelić przy następnej próbie ataku, kiedy strzelał Bobrowski, a piłka po delikatnym rykoszecie przelobowała bramkarza i wpadła do bramki.

Zorza nie mogła otrząsnąć się po stracie tej bramki, a po kilku minutach dostała drugą. Drogę do siatki w końcu znalazł Gliński, który swoją drogą grał dziś bardzo dobry mecz.

Po tej drugiej bramce nieco do ataku ruszyli goście. Wtedy swoją obecność ponownie zaznaczył bramkarz Szynwałdu. Wydatnie pomagał obronie, kiedy łapał i piąstkował kolejne dośrodkowania, za co zbierał gromkie brawa od widzów. Popisał się również tyleż efektywną, co efektowną interwencją, kiedy wyciągnął się jak struna i sparował uderzoną piłkę na poprzeczkę.

Gospodarze wyglądali, jakby nabierali sił na kolejne ataki, a te wreszcie przyszły. Udało im się wyłuskać piłkę piłkarzom Zorzy w okolicach środka boiska, piłka została posłana natychmiastowo do przodu do Stańczyka, a ten sprzed pola karnego uderzył nie do obrony. Warto dodać, że jest to chłopak urodzony w 2003 roku, a grał bardzo dojrzale, pokazał przyjemny i skuteczny balans ciała, odwagę przy wyprowadzaniu piłki i dalekie, dokładne podania oraz podsumował ten dobry występ bramką. Piłkarz wart obserwacji.

Pod koniec meczu piłkarze Szynwałdu wywalczyli też rzut karny, którego na gola zamienił wspomniany wcześniej Gliński. 4-0, niemrawa pierwsza połowa i kapitalna druga. Jakie jest prawdziwe oblicze LKS Szynwałd? O tym przekonamy się chyba dopiero w następnej kolejce.

 

Udało się porozmawiać z jednym z bohaterów tego spotkania, Szymonem Wzorkiem.

Powinniście być chyba zadowoleni z inauguracji tego sezonu?

Jasne. Pierwszy mecz, pierwsze trzy punkty. Wszystko jest w porządku.

Obawialiście się trochę tego pierwszego meczu i swoich rywali?

Nie, czuliśmy swoją siłę. Dobrze byliśmy przygotowani, wiedzieliśmy, że jesteśmy od nich lepsi i udowodniliśmy to.

Obroniłeś rzut karny, powiedz szczerze, był to przypadek, rzucałeś się w ciemno czy czekałeś do ostatniej chwili na to, co zrobi strzelec?

Graliśmy już kilkakrotnie przeciwko sobie i wiedziałem, czego mogę się spodziewać. Na nasze szczęście nie udało się mu mnie niczym zaskoczyć.

Co powiedział wam trener w przerwie? Pierwsza połowa była, powiedzmy sobie szczerze, średnia, za to w drugiej wpakowaliście rywalom 4 gole.

Trener nas zmotywował, kazał nam walczyć, więc to zrobiliśmy. Udało się.

GA
Komentarze