06-08-2020 17:16
"Sukcesy osiąga się sumiennością" - wywiad z Jakubem Wróblem
Podobne tematy:
fot.: ŁKS

Jakub Wróbel to piłkarz aktualnego spadkowicza z Ekstraklasy ŁKS Łódź. Pogadaliśmy z Kubą na wiele tematów, poruszyliśmy kwestie piłkarskie od poziomu Ekstraklasy aż do najniższych lig. Trochę poważnie, trochę prywatnie i luźniej. Zapraszamy!

 

***

 

Kuba, jak się dochodzi do poziomu Ekstraklasy?

Przede wszystkim jak się zaczyna grać w piłkę, to każdy myśli o tym, żeby dojść jak najwyżej. Myślę, że sukcesy osiąga się sumiennością, pracą nad sobą, niepoddawaniem się w trudnych momentach i konsekwencją w działaniu.

 

Twój najbardziej nieprzyjemny moment w karierze to?

Sytuacja w Radomiaku Radom. To nie był dobry pomysł, żeby dołączyć do tej drużyny. Było ciężko, a nie pomagali nam ludzie kierujący klubem. Spędziłem tam pół roku, po czym rozwiązałem kontrakt z winy klubu i przeniosłem się do Garbarni Kraków.

 

To był chyba dobry ruch?

Tak. Odżyłem tam mentalnie. Przede wszystkim wejście do szatni Garbarni to był mój pierwszy kontakt z pierwszoligową piłką. Rozwinąłem się jako piłkarz i udało się pójść jeszcze do góry.

 

Byłeś w kilku klubach, w większości tylko na chwilę – Termalica, wypożyczenia do Siarki, Radomiak, Garbarnia, Jastrzębie i teraz ŁKS. Ta mnogość klubów bardziej Ci pomogła czy zaszkodziła?

Kurczę, chciałoby się być w jednym klubie 10 lat i mieć stabilizację, ale do tego trzeba prezentować równy i wysoki poziom oraz trafić na poukładany klub. Wydaje mi się, że ten moment, gdy zdecydowałem się odejść z Termaliki, zaczął mnie kształtować jako piłkarza. Miałem swoje sportowe ambicje, chciałem grać. Tak jak mówiłem wcześniej, z wyborami było dwojako – najpierw Radom, gdzie nie byłem zadowolony, a później Garbarnia, gdzie bardzo miło wspominam spędzony tam czas.

 

Dołączenie do GKS Jastrzębie było chyba jeszcze lepszą decyzją?

Jasne. Przed podpisaniem kontraktu dochodziły do mnie głosy, że szatnia jest trudna. Hermetyczne jastrzębskie środowisko nie jest łatwe, ale udało mi się dać poznać jako ambitny zawodnik, któremu zależy na wyniku. Przyszedłem półtora tygodnia przez rozpoczęciem ligi, pokazałem trenerowi swoje umiejętności i wywalczyłem miejsce w składzie.

 GKS Jastrzębie

fot. GKS Jastrzębie

Jak wspominasz pracę z trenerem Skrobaczem?

Utrzymuję z nim kontakt do dziś. Bardzo ciepło go wspominam, świetny człowiek i trener. Pod jego wodzą GKS notował bardzo dobre wyniki, potrafił wydobyć potencjał z anonimowych zawodników i sprawić, by się rozwijali.

 

ŁKS to Twoje drugie podejście do Ekstraklasy. Zaliczyłeś dużo więcej minut niż za pierwszym podejściem w Termalice. Skąd to się wzięło? Większe doświadczenie, rozwinąłeś się jako piłkarz czy pomogła świetna runda w Jastrzębiu?

Racja, udało mi się przekonać do siebie trenera Moskala, a później Stawowego. Wydaje mi się, że nie można porównywać obu przypadków mojego ekstraklasowego pobytu. W Termalice byłem chłopakiem ze środowiska, ale nie mogłem się przebić do składu. Natomiast ŁKS wyraził chęć pozyskania mnie przed zakończeniem mojego kontraktu z Jastrzębiem. Nie zastanawialiśmy się długo, szybko ustaliliśmy szczegóły i dopięliśmy szczegóły transakcji. Drugi raz do Ekstraklasy przechodziłem jako zawodnik, który pokazał się na poziomie 1. Ligi, strzelałem gole w Garbarni i w Jastrzębiu. Runda jesienna w moim wykonaniu była bardzo dobra i myślę, że zasłużyłem na dostanie szansy w Ekstraklasie.

 

Z perspektywy czasu – dołączenie w zimie do ŁKS był ryzykiem? Z jednej strony drużyna znajdowała się w strefie spadkowej, z drugiej strony to w końcu Ekstraklasa i trener, z którym już się spotkałeś.

Nie nazwałbym tego ryzykiem, ale świadomym wyborem. Rozmawiałem z dyrektorem sportowym, pan Przytuła przedstawił mi plan i wiem, że nawet po spadku dalej będę zawodnikiem ŁKS. Wiedziałem na co się piszę, byłem świadom trudnej sytuacji i że utrzymanie będzie wyzwaniem.

 

Spodziewałeś się, że dostaniesz tyle szans czy jesteś zaskoczony dużą ilością minut otrzymanych przez trenerów?

Do ŁKS przychodziłem jako pewna siebie i świadoma swoich walorów osoba. Dużo zrobiłem, żeby znaleźć się w Ekstraklasie. Na treningach dawałem z siebie wszystko i pokazywałem, że chcę być podstawowym zawodnikiem. Powiem tak – cieszę się, że udało się tyle minut rozegrać, że omijały mnie kontuzje. To też jest ważne.

 

ŁKS był jedynym klubem, który się starał o siebie czy miałeś inne oferty? Na ile osoba trenera Moskala, z którym spotkałeś się w Termalice, przeważyła szalę na korzyść łodzian?

ŁKS był najbardziej konkretny i zdecydowany na to, żeby mnie pozyskać. Nie zastanawiałem się długo, bo jeśli klub z Ekstraklasy kontaktuje się z Tobą i przedstawia Ci plan, to trzeba korzystać. Nie gdybam, co by było, gdyby coś tam. Mógłbym zostać w Jastrzębiu i liczyć na coś więcej po sezonie, a pojawiła się pandemia, przerwa w rozgrywkach i wszystko mogłoby się zmienić. Trenera Moskala miło wspominałem z Termaliki, jego warsztat i może był to mały plusik, ale na pewno nie decydujący. Dla mnie ważna była gra w Ekstraklasie.

 ŁKS

fot. Łódzki Klub Sportowy

Potrenowałeś chwilę z Danim Ramirezem. Był to najlepszy piłkarz, z jakim grałeś?

Dani to przede wszystkim fajna persona. To piłkarz z południa, wiecznie uśmiechnięty, ma dużo luzu i to pozwalało mu lepiej „sprzedać się” na boisku. Wyróżniało go fenomenalne podanie. Drugą osobę, którą miło wspominam, to Guilherme. Tak jak Dani – wiecznie uśmiechnięty, radosny, ale przy tym potrafiący świetnie dograć piłkę.

 

Pamiętasz swoją pierwszą bramkę w seniorskiej piłce?

Taaak. Łukaszowi Popieli zabrałem z nogi piłkę, kręcił potem nosem troszkę. Z półobrotu, między nóżkami. Pamiętam.

 

W Ekstraklasie nie masz jeszcze bramki, ale zanotowałeś asystę przy bramce Adama Ratajczyka. Oglądałem kompilację Twoich bramek m.in. dla Jastrzębia i kilka z nich było ładnych. Co sądzisz o tej strzelonej przez swojego młodszego kolegę?

Fajna bramka, dużo radości, szczególnie, że strzeliła ją taka młoda osoba, ambitna i poukładana, bo Adaś jest fajnym chłopakiem. Super akcja dla niego i duże brawa, że potrafił zachować zimną krew pod bramką przeciwnika. A asysta? Dogrywałem na wślizgu, szczerze to nawet nie patrzyłem do kogo podaję, skupiłem się na tym, żeby mocno wstrzelić piłkę, ona nawet nie zrobiła pół kozła no i na szczęście się udało.

 

Wróćmy do trenerów. Spotkałeś na swojej drodze kilku naprawdę znanych, jak Michniewicz, Moskal, Stawowy, Rumak, Radolsky, Mandrysz i Bartoszek. Któregoś wspominasz szczególnie milej?

No CV trenerskie mam przebogate (śmiech). Od każdego udało się czegoś nauczyć, coś zabrałem i zbudowałem ciekawą bazę na ich warsztacie pracy, co później zaprocentowało i pozwoliło mi się rozwinąć.

 

Zejdźmy na troszkę mniejszą piłkę. Jak Ci idzie w FUT?

Ojj, nie gram  już tak często. PlayStation odeszło w las, kiedy na świat przyszła córka. Pamiętam, jak byłem jeszcze w Jastrzębiu i tam z kolegami graliśmy we 3 na jednym koncie, robiliśmy zakupy, kupowaliśmy coinsy, otwieraliśmy paczki, to była dobra kapelka do grania (śmiech). Natomiast po narodzinach Laury już nie wyobrażam sobie grać Ligi Weekendowej, gdy córka potrzebuje mojej obecności.

 

Swoją kartę w FUT miałeś?

Nie, choć wiem, że gdybym się zgłosił, to bym mógł dostać tę specjalną ze statystykami ocenionymi na 99.

 

Pochodzisz z Żabna. Na koniec kariery rozważasz zagranie w Polanie?

(śmiech) Nawet nie wiem, czy można mnie nazwać jego wychowankiem.  Najbardziej rozwinąłem się w grupach młodzieżowych w Unii Tarnów i to chyba ten klub mogę nazwać macierzystym. W ogóle nie myślałem jeszcze o tym, gdzie skończę granie w piłkę.

 

Zdarza się, że jesteś rozpoznawany przez kibiców na ulicy?

W Jastrzębiu uważam, że z kibicami nawiązałem pozytywne relacje. Do teraz otrzymuję od nich wiadomości, co jest bardzo miłe i za które gorąco dziękuję. Natomiast w Łodzi nie zdążyłem zagrać ani jednego meczu, a już w sklepie zaczepił mnie kibic. To było po powrocie z obozu, gdzie były kręcone jakieś materiały wideo i na ich podstawie zostałem rozpoznany.

 

Jaka jest różnica między niższymi ligami, a Ekstraklasą?

Robi się wszystko, żeby trafić na poziom profesjonalny, cała otoczka medialna robi wrażenie. Wydaje mi się, że w Ekstraklasie jest wyższa kultura gry i zachowania pozaboiskowego.

 

ŁKS spada z ligi, ale czy to oznacza również powrót Jakuba Wróbla na poziom 1. Ligi?

Obowiązuje mnie kontrakt z ŁKS do czerwca 2021 roku i byłem przygotowany na taką sytuację jak spadek. Jeśli pojawi się jakiś klub z Ekstraklasy, który dogadałby się z ŁKS, to wtedy będziemy myśleć. Póki co chcę odpocząć mentalnie, zresetować się i przygotować do następnego sezonu.

 

30 lipca obchodziłeś urodziny. Czego można Ci życzyć z tej okazji?

Zdrowia. Dla mnie i dla mojej rodziny. Jak będę zdrowy, to wiem, że będę walczył na boisku. Jeżeli wiem, że moja żona i córka są zdrowe, to mam wtedy czystą głowę, co też przekłada się na dyspozycję na boisku. Więc zdrowia.

 

GA
Komentarze

  • 3 lat temu JK

    Super wywiad! Czekamy na więcej:)